Potyczka w Zadzielu- 4 września 1939 roku
Mapa Żywca i okolic z 1934 roku. Na mapie zaznaczona wieś Zadziele. |
Zacznijmy od tego gdzie ta wieś Zadziele się znajduje, a właściwe znajdowała. Dzisiaj niewielki fragment dawnej wsi tworzy dzielnicę Żywca. A co zresztą? Reszta znajduje się pod wodami Jeziora Żywieckiego. Więc na aktualnych mapach nie ma raczej dużej szansy na znalezienie tej miejscowości. Jednak z pomocą przychodzą nam mapy sporządzone przed rokiem 1966 ( Wtedy nastąpiło zalanie).
Z tych map lokalizujemy wieś pomiędzy Starym Żywcem, a Oczkowem. Powstała ona koło roku 1500. Samo ulokowanie wsi w tym miejscu maiło pozytywny wpływ na jej rozwój. W tym miejscu bowiem rozwidlały się traki na prowadzące na Kraków i Oświęcim. W dwudziestoleciu międzywojennym na terenie wsi istniały dwie betoniarnie produkujące m.in. dachówki, fabryka mebli stalowych „Wschód”, strażnica OSP, posterunek policji, restauracja Siwka oraz szkoła podstawowa. To wszystko daje obraz dobrze rozwiniętej wsi. Po 1935 roku wieś czekała jeszcze większa poprawa bytowania. Rozpoczęto jej elektryzację, oraz regulację rzeki Łękawki. To wszystko przerwał wybuch wojny.
W dniu 1 września 1939 roku odziały KOP-u wraz z oddziałami ON, stawiły znaczny opór oddziałom niemieckim ( 7 (Bawarska) Dywizja Piechoty). Walki toczyły się na terenie Kamesznicy. Wojska polskie poniosły straty i wycofały się w rejon umocnień w Węgierskiej Górce. Tutaj zadano spore straty nacierającym oddziałom niemieckim. Jednak 3 września sytuacja była beznadziejna. Wojsko niemieckie miało przewagę liczebną, a na dodatek miało potężne wsparcie artylerii oraz lotnictwa. Polskie odziały były atakowanie bez przerwy. Batalion KOP „Berezwecz” po trzech dniach walki dysponował, niespełna setką żołnierzy. Dowództwo Batalionu prezentowało się następująco: kpt Kade, kpt. Chrzanowicz, por. rezerwy Jakobsche, ppor. Kotowskiego (obydwaj byli z zawodu nauczycielami) oraz sierż. Kruczkowskiego. Wszyscy byli zmęczeni walką, jednak zdeterminowani by walczyć do ostatniej kropli krwi.
Pod wieczór 3 września podjęto decyzję o wycofaniu się w kierunku Radziechowy, Lipowa, Pietrzykowice, Stary Żywiec, Zadziele. Miano nadzieję, że będzie tam zorganizowana obrona. Wycofujące się nocą wojsko było życzliwie żegnane przez miejscową ludność. Odział zatrzymał się na polach między Radziechowami a w Lipową, aby pozostawić tam część cięższego sprzętu bojowego oraz broni. Miejscowi szybko starannie ukryli go, wierząc że przyda się jeszcze w walce z Niemcami. Odział udał się w dalszą drogę z dużą ostrożnością. Po sforsowaniu rzek, Żylicy i Soły oddział zatrzymał się na Starym Żywcu, na zalesionym wzgórzu Lipie. Już świtało. Rozstawiono wartowników, którzy obserwowali o tej porze pustą szosę Żywiec-Kęty. Wkrótce usłyszeli oni warkot motocykla. Wkrótce zobaczono motocyklistę w niemieckim mundurze. Wyskoczono na szosę i zmuszono niemieckiego żołnierza do zatrzymania i poddania się. Schwytany żołnierz okazał się gońcem. Z meldunków wynikało, że Żywiec jest zajęty przez Niemców, a wrogi odział znajduje się w okolicy wsi Zadziele. Natychmiast przerwano odpoczynek i udano się w kierunku wsi Zadziele. Zabrano z sobą Niemca i zdobyty motocykl. Wczesnym rankiem osiągnięto wzgórze „Strzałba”. U podnóża leżała wioska Zadziele. Na stoku w ziemiankach pozostawiono odwody. Reszta oddziału pod dowództwem kpt. Kade, poruszał się równolegle polami w stronę wsi. Wieś była pokryta mgłą. Wkrótce z niej wyłonił się siedmioletni chłopiec i powiadomił żołnierzy, że Niemcy są we wsi o wczoraj. Po ostrożnym zbliżeniu się do zabudowań, żołnierze przekonali się o prawdziwości meldunków. Wzdłuż szosy w górnej części Zadziela, stały zgrupowane pojazdy bojowe, a żołnierze przygotowywali poranną strawę na kuchenkach. Oddział niepostrzeżenie otoczył zabudowania i zaatakował granatami niczego niespodziewających się żołnierzy Wermachtu. Ten atak zabił lub ranił co najmniej kilkudziesięciu żołnierzy. Zapanował chaos i panika w szeregach wroga. Po chwili udało się przezwyciężyć Niemcom pierwszy szok i zaczęli ostrzeliwać nacierających polaków z broni ręcznej i maszynowej. W tej sytuacji odział KOP-u został zmuszony do odwrotu. W tym starcu zginęło 15 lub 16 polskich żołnierzy. Liczba jest sporna ponieważ, świadkowie podali, iż jeną z ofiar był nieznany cywil nocujący w Zadzielu. Wśród poległych znalazł się sierżant Kruczkowski (zawodowy żołnierz). Nie udało się ustalić nazwisk poległych szeregowych. Porucznik rezerwy Jakobsche został ciężko ranny w płuca, a ppor. rezerwy Eugeniusz Kotowski otrzymał postrzał w rękę. Straty po stronie niemieckiej nie są dokładnie znane. Wedle relacji ppor. Kotowskiego, który został zabrany do szpitala w Słowacji, podczas przejazdu przez Żywiec, zauważył, że od strony Zadziela jechał drugi samochód przykryty brezentem. Przez uchyloną klapę dostrzegł trupy niemieckich żołnierzy. Nie był jednak w stanie ustalić liczby. Niemcy w celu wprowadzenia w błąd świadków pochowali przy kaplicy w Zadzilu dwóch swoich żołnierzy. Po potyczce reszta oddziału zdołała się zebrać i kontynuowała uporządkowane wycofywanie w kierunku Rychwałdu. Kampanię wrześniową zakończyli oni pod Tomaszowem Lubelskim dostając się w niewolę niemiecką.
Zwłoki poległych polskich żołnierzy pochowali mieszańcy Zadziela. Jednak mogiła został zniszczona przez władze niemieckie podczas już w listopadzie 1939 roku. Po wojnie robotnicy Fabryki Mebli Stalowych wystawili pomnik poległym. Ustawiono go obok zniszczonego grobu, a grób otoczono żelaznym ogrodzeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz